Hildegarda: … Wydawało się, że po wielu latach życia z osobą uzależnioną od alkoholu mam prawo do szczęścia….
Do wspólnoty Apostolstwa Rodzinnego trafiłam siedem lat temu, wkrótce po śmierci męża. Nie byłam w pełni świadoma, jaki jest cel tej wspólnoty i dlaczego ja mam tam być. Dzisiaj już wiem, że jest to dla mnie jedynym ratunkiem przed całkowitym zatraceniem duszy.
Nagłe wdowieństwo, przy samodzielnych już dzieciach, kierowało moje myśli ku nowemu małżeństwu. Wydawało się, że po wielu latach życia z osobą uzależnioną od alkoholu mam prawo do szczęścia. Interesowałam się ewentualnymi kandydatami wśród znajomych i formami poznawania nowych wolnych osób.
Działo się to w czasie, kiedy uczestniczyłam już w spotkaniach i rekolekcjach Wspólnoty Apostolstwa Rodzinnego. Poznałam tutaj wiele wspaniałych niewiast, młodszych i starszych, które samotnie borykały się z obowiązkami rodzinnymi. Ich świadectwa otworzyły mi oczy na Bożą obecność w codzienności życia. Dowiedziałam się, kto tak naprawdę kieruje życiem ich rodzin, kto miłuje bezwarunkowo i bezinteresownie, kto troszczy się i pomaga w każdej chwili życia.
Wymogi formacyjne WAR nie były łatwe. Wymagały zaangażowania i trudu: czas na modlitwę, Eucharystię, adorację, spotkania i rekolekcje, a nikt nie wyręczał mnie w obowiązkach rodzinnych. Często doświadczałam trudności i przeszkód i nie wiem, czy wytrwam na tej drodze. Przyznaję się do marudzenia, szemrania, zniechęcenia i pokus, aby odejść.
Jednak wiem, że jest Ktoś, kto trzyma moją rękę, prowadzi, wspiera, dodaje sił i otuchy i trudno byłoby mi wiernie trwać przy Panu Bogu bez uczestnictwa w tej wspólnocie.