Czesława: Od ponad 30 lat jestem wdową. Zostałam sama z małymi dziećmi. Myślałam, że świat mi się zawalił. Do kościoła miałam dość daleko i łatwo rezygnowałam z niedzielnej Mszy świętej. Byłam całkowicie zagubiona. Po kilku latach w pobliżu mojego miejsca zamieszkania została utworzona nowa parafia; okazało się to dla mnie ratunkiem. Ksiądz odwiedzający nas po kolędzie zostawił informację – zaproszenie do Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Dość długo zwlekałam z podjęciem tego zaproszenia. Kiedy pewnego razu pomagałam przy sprzątaniu parafialnego kościoła, podeszła do mnie siostra z RRN ze słowami, że Matka Boża zaprasza mnie na spotkania ruchu. Po krótkiej rozmowie z nią zdecydowałam, że przyjdę i zobaczę… Świadectwa, które usłyszałam na spotkaniu bardzo mnie poruszyły. Bóg Ojciec ciągle czeka na „marnotrawną córkę” – pomyślałam. W drodze do Niego mam przecież najwspanialszą Przewodniczkę – Matkę Bożą. Zostałam w ruchu, korzystałam z letnich rekolekcji, byłam przeświadczona, że urlop, który na nie poświęciłam, nie był zmarnowany. Po kilku latach, za namową innej siostry, poprosiłam księdza o kierownictwo duchowe. Dzisiaj dziękuję Panu Bogu, że postawił na mojej drodze tak wspaniałego kapłana. Po jakimś czasie kierownik duchowy zaproponował mi życie w duchu rad ewangelicznych we Wspólnocie Apostolstwa Rodzinnego. Znowu bardzo długo nie mogłam się zdecydować…
W tym samym roku byłam na rekolekcjach zamkniętych RRN. Tam zrozumiałam, że w trosce o rozwój duchowy i życie wieczne winnam formować się do końca życia, więc podjęłam decyzję o wstąpieniu do Wspólnoty. Zaraz po wakacjach, na spotkaniu z siostrami, usłyszałam, że jestem oblubienicą Pana Jezusa. Trochę mnie to przeraziło, nie jestem przecież tego godna…
Pierwsze przyrzeczenie czystości złożyłam wówczas na ręce kierownika duchowego. Następne rekolekcje formacyjne były już ze Wspólnotą Apostolstwa Rodzinnego. Zasady formacyjne wydawały mi się początkowo bardzo trudne, ale będąc w Szkole Maryi, z Oblubieńcem przynosiły ostatecznie radość. Czasem ze względu na zaangażowanie w wykonywanych funkcjach, brakowało mi czasu na modlitwę, dłuższą adorację Najświętszego Sakramentu.
Był taki czas kiedy pojawiły się pokusy rezygnacji z WAR. …A to formacja 10-dniowa za długa, a to wyjazdy na rekolekcje trudne itp… Usłyszałam wtedy od kierownika słowa Pana Jezusa skierowane do Apostołów: „nie wyście Mnie wybrali, ale ja was wybrałem”. Zrobiło mi się wstyd, że chcę zrezygnować z tak wielkiej łaski.
Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez sióstr ze Wspólnoty Apostolstwa Rodzinnego. Mamy wspólne dążenia do bycia jak najwierniejszymi oblubienicami Jezusa Chrystusa. Wielką pomocą w dążeniu do zjednoczenia z Chrystusem na drodze komunii z Maryją jest nasz Statut. Pomaga mi on odpowiedzieć, w codziennym rachunku sumienia, jak realizuję swoje powołanie dzisiaj. Także świadectwa innych sióstr ubogacają mnie, pokazują wielką miłość Pana Boga do nas. W każdej potrzebie spieszymy sobie z pomocą i wzajemną modlitwą. (Kiedy moja córka zachorowała na poważną chorobę, czułam wyraźnie modlitewne wsparcie od Wspólnoty, za co jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję.) Każda Eucharystia, konferencja, czy rozmowa z Odpowiedzialną lub kierownikiem duchowym pomaga mi w poznawaniu i pokochaniu miłosiernego Pana Jezusa, który oddał życie za mnie, grzesznika. Czasami pojawia się chęć rezygnacji z formacji, rekolekcji, czy adoracji; innym razem wzbudza się we mnie wielka potrzeba przebywania z Panem Jezusem… Ważne jest wytrwać, chcieć wytrwać… do końca.